Po zielonym ogrodzie, po pluszowych ścieżkach chodzą jasne kobiety niezgrabne, jak gruszki, mówią bajki o wróżce, która w sadzie mieszka, i gładzą wąską ręką, napęczniałe brzuszki. Wiatr zaprasza nasturcje w aksamitny kołys. Po rowerach rosną kwiatki bratki, niezabudki, jutro będzie stu malców wesołych i gołych Ciągnęło ociężałe, mlekiem słodkie sutki. Kiedy słońce w arteriach przelewa się żmudnie, ciała kobiet są słodkie jak dojrzałe dynie. Po zielonym ogrodzie w słoneczne południe chadzają chrystusowe białe gospodynie.
środa, 2 czerwca 2010
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
1 komentarz:
Ale wspomnienie. Moja pani wychowawczyni. Moja klasa chyba była jej pierwszą. 1983.
Prześlij komentarz