niedziela, 16 listopada 2008


Płacze chrzan na salaterce, Aż się wszystkim kraje serce. "Panie chrzanie,Niech pan przestanie!"Chudy seler płacze także, Mówiąc czule: "Panie szwagrze, Panie chrzanie, Niech pan przestanie!"Rozpłakała się włoszczyzna: "Jak to można? Pan mężczyzna, Panie chrzanie, Niech pan przestanie!" Pochlipuje bochen chleba: "No, już dosyć! No, nie trzeba! Panie chrzanie, Niech pan przestanie!" Ścierka łka nad salaterką: "Niechże pan nie będzie ścierką, Panie chrzanie, Niech pan przestanie!" Wszystkich żal ogarnął wielki, Płaczą rondle i rondelki: "Panie chrzanie, Niech pan przestanie!" A chrzan na to: "Wolne żarty, Płaczę tak, bo jestem tarty,Lecz mi nie żal tego stanu, A łzy wasze są do chrzanu!"

Pewien muł Niedobrze się czuł, Więc poszedł do lekarza i rzekł: - Niech pan doktor mi da jakiś lek. Zapytał muła lekarz:- A na co ty, mule, narzekasz? Co ci dolega, mule? Rzekł muł: - Mam łamania i bóle. - A co boli cię? - lekarz znów pyta. - Oj, bolą mnie, bolą kopyta, A jeśli mam przy tym być szczery, To nie jedno, nie dwa, ale cztery, Wszystkie cztery, do samej kości, Nawet ruszyć żadnym nie mogę... I na dowód swojej słabości Kopnął lekarza w nogę. Stąd prawda wynika doniosła, Że muł jednak ma w sobie coś z osła.

Wlazł kotek Na płotek, Ujrzał capa na grapie. - Zmykaj, capie, Bo cię podrapię! A cap nic - tylko sapie. Na grapie zebrali się gapie, Wszyscy patrzą na capa,A kota aż świerzbi łapa. - Zmykaj, capie, Bo cię podrapię! A cap nic - tylko sapie. Patrzą na kota gapie. - Daj mu, capie, po czapie! A cap nic - tylko sapie. I nie dziwota, Bo cap nie złapie Kota, A kot podrapie Capa, Jako że cap jest gapa.Kot mu wciąż grozi i grozi: - Zmykaj, capie, Bo cię podrapię! Więc wziąwszy na rozum kozi, Do domu umknął cap. Teraz go, kocie, łap!
........................
Przezwał go stryjek: "Józio-niemyjek", Wujek doń mówił: "niemyty ryjek", Błagała ciotka: "Józiu mój złoty, Myj się!" Lecz Józio nie miał ochoty. Wyniósł się w końcu z domu na Czystem I zawiadomił rodziców listem, Że myć się nie ma zamiaru, trudno! I poszedł mieszać - dokąd? - na Bródno.

Józio oświadczył: "Woda mi zbrzydła, Dość już mam szczotki, wstręt mam do mydła!" I odtąd przybrał wygląd straszydła. Płakała matka i ojciec gryzł się: "Ten Józio wszystkie soki z nas wyssie, Od dwóch tygodni już się nie myje, Czarne ma ręce, nogi i szyję,Twarz ma od ucha brudną do ucha, Czy kto takiego widział smolucha? Poradźcie, ludzie, pomóżcie, ludzie, Przecież nie można żyć w takim brudzie!" Józio na prośby wszelkie był głuchy, Lepił się z brudu jak lep na muchy, Czego się dotknął, tam była plama, Wołał: "Niech mama myje się sama, Tato niech kąpie się nieustannie, Stryjek i wujek niech siedzą w wannie, Niech się szorują, a ja tymczasem Będę brudasem! Chcę być brudasem!"...

Aby unieszczęśliwić kobietę, wystarczy nic nie robić.

Niewdzięczna to rola z bezpiecznego miejsca namawiać ludzi do bohaterstwa.

Czyżby księciu obrzydła, żeby tak rzecz ubrać w słowa, współczesna łatwość stosunków eroto – miłosnych? To nie do wiary. Mnie by coś podobnego nigdy nie obrzydło.
Kochamy się, bo ona tak samo mi się nie podoba jak ja jej, i nie ma nierówności.

Brak komentarzy: